Płyta Mandaryny – byłej już żony Michała Wiśniewskiego owego czasu wzbudzała wiele przeróżnych emocji. Ponieważ lubię tego typu muzykę, oraz zawsze mam własne zdanie na określony temat postanowiłam sięgnąć po to wydanie. I cóż, muszę jednoznacznie stwierdzić, że jest to bardzo dobry krążek.
Nowoczesny wymiar muzyki tanecznej, której tak brak na naszym rodzimym rynku, dostarczony w najlepszej formie. Dziwię się, że krążek został tak skrytykowany, ponieważ dla mnie – koneserki tego rodzaju muzyki – jest on po prostu kawałem dobrej muzyki,, przy której nie można się nudzić.
Wraz z pierwszymi dźwiękami ciało samo chce tańczyć, a teksty wpadają w ucho i już po chwili można spokojnie nucić czy nawet dość głośno śpiewać razem z Mandaryną. Sama zawartość merytoryczna – że się tak wyrażę – także nie pozostawia pola na zarzuty. Nie jest ani trywialna, ani pozbawiona sensu. Całość jest inna od tego co czego przywykło polskie ucho, ale z całym przekonaniem stwierdzam, że jest to krążek na miarę muzyki serwowanej przez zagranicznych wykonawców tego rodzaju muzyki. Swoją opinię potwierdziłam kilkakrotnie, kiedy to na imprezie, nikomu nic nie mówiąc odtwarzałam właśnie Mandarynę.
Wszyscy bawiliśmy się przednio, a zdziwienie uczestników zabawy, że właśnie wykonują swoje pląsy w rytmie Mandaryny było warte wszystkich pieniędzy. W związku z tym polecam wszystkim tym, którzy uwielbiają tańczyć, a także słuchać pozytywnej i wesołej muzyki niezależnie od pory dnia czy miejsca w jakim się znajdują.